Poznaj ludzi lublin

Braciszkowie trzymali wartę u tych zwłok najdroższych i odprawiali modły przez dnie i noce. Więc nagłe zniknięcie ciała tylko nadprzyrodzonemu zrządzeniu przypisać można było.

Pewno zdrzemnęli się znużeni wartownicy i przez ten moment stał się dziw. Ale w klasztorze zaczęły dziać się niesamowite rzeczy. Organy same grały w kaplicy ojca Ruszla, a przy ołtarzu widać było cień ludzkiej postaci, jego postaci Po korytarzach snuła się jakaś zjawa To ojciec Ruszel klasztor nawiedzał.

Widział go ten i ów Ten i ów trwogą zdjęty żegnał się i na kolanach upadał. Wieść o tym rozchodziła się po Lublinie i okolicy. Ludzie trwożyli się, ale świadkowie stwierdzili prawdziwość tych zjawisk Rzeczywiście były to zjawiska nadprzyrodzone, choć mało zrozumiałe, bo wędrówkę pośmiertną ludzie zwykli uważać za pokutę, a czysty żywot ojca Ruszla wykluczał taką możliwość. W ten sposób minęło prawie dwieście pięćdziesiąt lat.

Ze zjawą u dominikanów zżyły się pokolenia. Każdy wiedział, nikt się nie dziwił. Zjawia się Mszę odprawia Na organach gra Po korytarzach chodzi Nikomu z tego powodu nie stała się żadna krzywda Kiedy władze rosyjskie zajęły klasztor na koszary, ujrzał zjawę w korytarzu wartujący żołnierz i uciekł przestraszony. Następny wartownik był odważniejszy. Po prostu zmierzył się i strzelił.

Poznaj zespół LCC

Zjawa rozłożyła ręce i Wtedy żołnierz zaalarmował władze. I oto komisja śledcza w miejscu ściśle wskazanym przez wartownika rozkazała ścianę opukać, a wyłowiwszy uchem jakby próżnię, zarządziła - na pewnej przestrzeni - ścianę odmurować.

Menu główne

A teraz pytanie i wniosek: Kto go zamurował i dlaczego? Przypuszczać należy, że uwielbiający go braciszkowie zainscenizowali wniebowzięcie zacnego dominikanina, aby przed wiernym ludem tym więcej podnieść jego cnoty. A tymczasem pokorna dusza ojca Ruszla znieść nie mogła tego zrównania go z Matką Boską i niepokoiła żyjących, aby ujawnić prawdę. Bo fakt faktem, że z chwilą odmurowania szkieletu zjawa nie pokazała się więcej. Ale pamięć o tym nie wygasła. Dominikanie znaleźli się w Lublinie ok.

Siatkarze LUK Politechniki Lublin poznali wstępne szczegóły dotyczące kolejnego sezonu

Krzyża, stanęła w miejscu obecnego kompleksu zabudowań. Kaplicę wybudowano w roku pod wezwaniem św. Andrzeja, a zmieniła nazwę po roku, gdy umieszczono w niej obraz z początku XVII wieku, przedstawiający Matkę Boską adorującą Dzieciątko. Był to obraz szczególnie czczony przez o. Ruszla i stąd nazwano go ruszelskim. Największa w świecie katolickim cząstka Drzewa Krzyża Świętego, przechowywana w kościele oo. Dominikanów lubelskich, spowodowała wiele silnych wydarzeń, łączących się złotymi ogniwami w drogocenny łańcuch. Przede wszystkim ważne jest dziwne zrządzenie losu towarzyszące jej przybyciu.

Dlatego, aby Lublin stał się jej siedzibą, wielka księżna Anna X wiek poślubiwszy Włodzimierza, księcia kijowskiego, nie chciała wyjechać z Konstantynopola, dopokąd nie wyprosiła sobie ze skarbca królewskiego Św. Dlatego w kilka wieków potem książę kijowski Iwan w zamian za spaloną przez Tatarów katedrę katolicką wybrał jako rekompensatę dla jej biskupa Andrzeja z Krakowa właśnie św. Dlatego biskup Andrzej w drodze do Krakowa zatrzymał się na odpoczynek u dominikanów w Lublinie.

I tu Bóg w sposób jasny prosty objawił swoją wolę: konie za nic nie chciały ruszyć z miejsca w dalszą drogę, dopóki nie zdjęto z wozu skrzyni z relikwią. A gdy biskup, zrozumiawszy sens nadprzyrodzony tego zdarzenia, postanowił zostawić Drzewo Św. Wówczas zrezygnował całkowicie i złożył przyrzeczenie Bogu, że relikwie św. Dominikanów lubelskich. Rychło potem kupiec gdański, Henryk, pokusił się o tą relikwię i skradł ją z kościoła, ale ujechał tylko do miejsca, gdzie obecnie stoi gmach KUL. Coś się koniom stało, nie poszły dalej. Niejednokrotnie to już wola wyższa przemawiała przez te najszlachetniejsze zwierzęta.

Otóż skruszony kupiec, zawrócił do miasta, oddał Drzewo Św. Wreszcie zaczęły dziać się u dominikanów cuda, upamiętnione w malowidłach kościelnych.

Szybkie randki, spotkania dla singli - Lublin | kancelariaadwokackawwaszczak.pl

Ciężko chora Eufemia Walicka, po ofiarowaniu się w opiekę relikwii - wyzdrowiała nagle. Schorzały na nogi Jan Gryza, odprawiwszy modły w cudownej kaplicy, zostawił kule i zdrów do domu powrócił. W aktach notarialnych znajduje się cały szereg sprawdzonych uzdrowień i innych cudów.

Gdy w roku Bohdan Chmielnicki stanął na czele wojska pod Lublinem, strwożeni mieszkańcy przypadli do stóp ołtarza w dominikańskim kościele. Przeor zgromadzenia zarządził procesję z Drzewem Św. Krzyża po Ratuszu. I oto gdy procesja dobiegała końca, na ściemniałym nagle firmamencie ukazał się potężny i groźny w przedziwnej jasności miecz i zaczął płynąć nad miastem, ciskając promienie jak błyskawice. A z każdego z nich tworzył się miecz nowy, aż niebo całe okryło się znamionami walki, jakby hufce anielskie wyległy przeciwko wrogowi pokoju.

I ujrzał znaki na niebie Chmielnicki, a zabobonnym strachem zdjęty, dał hasło odwrotu i uciekł w popłochu. W roku, kiedy pułkownik Daniel Neczaj ruszył z kozactwem przeciwko wojsku polskiemu, pobożny i szczęśliwy król Jan Kazimierz oddał losy bitwy pod cudowną opiekę Drzewa Krzyża Św.

Ulica Grodzka

Po walnym zwycięstwie pod Winnicą Krzysztof Tyszkiewicz, wojewoda czernichowski  z polecenia królewskiego złożył u dominikanów w Lublinie jako wotum buławę Neczaja i siedem zdobytych chorągwi. W roku wielki pożar Lublina odwrócił się i zagasł pod cudownym działaniem Ducha Św. Zdarzenie to utrwalił ówczesny malarz na ścianie zakrystii w dominikańskim kościele, a za czasów obecnych została zrobiona kopia tego malowidła. We wrześniu roku, podczas potwornego nalotu niemieckiego na Stare Miasto, wyległa również procesja wierzących z Drzewem Krzyża Św.

Dowodzą fakty, że ta część Starego Miasta wyszła z nalotu obronną ręką. Święte relikwie, adorowane przez króla Jana Kazimierza, króla Stanisława Augusta i niezliczone pielgrzymki lat dawnych i dzisiejszych, czuwają nad Lublinem. Jest lato roku pańskiego Litwini i Jadźwingowie panoszą się na Lubelszczyźnie. Leszek Czarny, książę krakowski rusza naszemu miastu na pomoc.

Droga z Krakowa jest długa. Gdy wojska w końcu docierają nad Bystrzycę, wroga już nie ma - odjechał na wieść o potężnym władcy. Znużony Leszek zasypia pod dębem. We śnie przychodzi do niego święty Michał Archanioł. Podaje mu królewski miecz i rzecze: Leszku, synu Kazimierza, goń za wrogiem. Leszek i jego wojska gnają natychmiast za najeźdźcą.

ZA ILE BYŚ DAŁA ? Ile centymetrów CIĘ ZADOWOLI ?

I klęska dotyka Litwinów, klęska dotyka Jadźwingów z ręki księcia. Z wdzięczności za zwycięstwo Leszek Czarny ścina dąb, pod którym śnił, a jego pień czyni podstawą ołtarza. Ołtarz zaś staje się częścią ufundowanej przez księcia świątyni, która przez sześć wieków służyć będzie mieszczanom Lublina. Dzisiaj fary pod wezwaniem św. Michała już nie ma, ale dokładnie wiemy, gdzie rosło drzewo, w cieniu którego śnił Leszek Czarny.

Noc była ciemna jak smoła, a wiatr przetaczał nad Lublinem ulewę. Gdy kolejny piorun strzelił, oświetlając trupim blaskiem rynek, oświetlił także stojący przed ratuszem wóz. Zdumieli się wszyscy, którzy przed burzą schronili się do ratusza, bo bramy miasta dawno już były zamknięte i żaden wóz nie mógł wjechać. Zdumieli się jeszcze bardziej, gdy zobaczyli, że wóz zaprzężony w dwa ukraińskie woły był bez woźnicy. Na wozie stała skrzynia. Gdy pachołkowie ciężko dysząc, wnieśli ją do wnętrza i odbili skobel, aż odskoczyli z wrażenia. Po brzegi wypełniona była złotem i kosztownościami.

Na wierzchu leżał list adresowany do Jakuba Kwanty.


  • portale randkowe 2020 bez logowania.
  • freedom singiel.
  • Co zobaczyć w Lublinie w 4 godziny? Poznaj największe atrakcje Starego Miasta.
  • Poznaj nowych ludzi!.
  • Aktualności.

Tego samego, który wraz z Mikołajem, synem Krystyna i Maciejem Kuminogą podarowali bernardynom ziemię pod murowany kościół. Natychmiast jeden z mieszczan wybiegł przed ratusz sprawdzić, czy coś jeszcze na wozie nie zostało. Nie zobaczył ani wozu, ani wołów. A bramy miasta nadal były zamknięte.